Fragment artykułu “Artur Zambrzycki i jego powrót na szczyty związkowej rywalizacji” z miesięcznika Poradnik Hodowcy nr 10/2020
Miłość do zwierząt, a zwłaszcza gołębi pocztowych, tliła się w bohaterze naszego tekstu już od najmłodszych lat. Mimo, iż w jego rodzinie nie hodowano gołębi pocztowych, to ptaki te fascynowały go od dziecka. Mieszkając z rodzicami na wsi miał możliwość podglądania lotujących gołębi u swojego sąsiada, który należał do ścisłej czołówki Oddziału, niejednokrotnie będąc jego mistrzem. Emocje związane z niedzielnymi powrotami z lotów na tyle mu się udzielały, że zapragnął swojej hodowli. Niestety jego tata nie podzielał tego entuzjazmu i był zdecydowanym przeciwnikiem hodowli. Nie mogąc trzymać własnych ptaków Artur wciąż podglądał je u sąsiadów. W latach osiemdziesiątych w jego wiosce było kilku hodowców, a tylko jeden zegar. Dzisiaj z uśmiechem na ustach wspomina, że był wówczas kimś w rodzaju gońca, który krążył po wiosce na rowerze, zbierał od hodowców gumki i jak najszybciej dostarczał je do posiadacza zegara konstatującego. Podkreśla również, że ówczesny ksiądz z ich parafii, oficjalnie z ambony zwolnił mężczyzn hodujących gołębie pocztowe z uczestnictwa w niedzielnych mszach świętych, gdyż ci w tym czasie skupieni byli na lotach swoich pupili. Z dumą podkreśla, że on również należał do tego grona. Jako, że zakazany owoc zawsze smakuje najlepiej, pod nieobecność ojca, który wyjechał w delegację, piętnastoletni Artur pozbijał swój pierwszy gołębnik z palet i obsadził go sześcioma, podarowanymi od wujka gołębiami ozdobnymi. Przygoda ta nie trwała jednak długo, gdyż po powrocie z delegacji tata nakazał mu pozbycie się gołębi i rozebranie gołębnika. Na znak buntu nastolatek wyprowadził się do babci i tam trzymał gołębie u wspomnianego wujka. W szeregi Polskiego Związku Hodowców Gołębi Pocztowych wstąpił w 1994 roku. Pierwszy sezon przelotował bez jakichkolwiek sukcesów. W drugim roku nie lotował wcale, ale od 1996 roku nieprzerwanie uczestniczy w lotowej rywalizacji, systematycznie wspinając się na kolejne szczeble związkowej klasyfikacji.
Przełomowym momentem w hodowlanej przygodnie Artura Zambrzyckiego było poznanie Karstena Rebala z Greifswald. To właśnie niemiecki hodowca pomógł mu wejść na profesjonalny poziom hodowlany. Wszystko zaczęło się od płowego gołębia z końcówką numeru rodowego „50”, który usiadł na parapecie zachodniopomorskiego hodowcy. Zmęczony trudami lotu niemiecki ptak nie miał siły by powrócić do swojego gołębnika, więc Artur podkarmił go, a po trzech dniach regeneracji i odbudowy wypuścił z karteczką przymocowaną do nogi. Napisał na niej, że jest młodym hodowcą oraz podał datę i godzinę wypuszczenia. Dołączył również swój adres. Po około trzech tygodniach dostał listowną odpowiedź od właściciela przybłąkanego lotnika. Był to właśnie Karsten Rebal, który w swoim liście pochwalił prawidłową postawę młodego hodowcy i w ramach podziękowania zaproponował mu aż 10 innych gołębi. Rzecz działa się w roku 1994, więc dostęp do Internetu i automatycznych translatorów był niemożliwy. Hodowcy kontaktowali się wyłącznie drogą pocztową i telefoniczną. Mimo to obu panom udało się dojść do porozumienia i umówili się na spotkanie w określonym terminie na przejściu granicznym Lubieszyn–Linken. Artur miał czekać po polskiej stronie, a Karsten obiecał przejechać granicę i dostarczyć obiecane mu gołębie. Słowa dotrzymał i przywiózł młodemu, polskiemu hodowcy 12 dorosłych gołębi, które wcześniej przeszły selekcję lotową. Z podarowanych ptaków, Artur wiosną wyciągnął dwa lęgi młódków, które już w pierwszym roku lotowych zmagań zaczęły się dobrze pokazywać. Swoją wartość potwierdziły również jako dorosłe lotniki. Może początkowo nie były to jakieś spektakularne wyniki, ponieważ wiedza i doświadczenie hodowlane początkującego chłopaka nie były jeszcze na wysokim poziomie, aczkolwiek zdarzało mu się pokonywać zdecydowanie bardziej doświadczonych kolegów z Oddziału. Po latach, pyrzycki hodowca przyznaje, że w pierwszych dwóch latach znajomości zaniedbał podtrzymywanie kontaktu z kolegą zza Odry, lecz później nadrobił to z nawiązką. W 1996 roku napisał do niego, że wciąż hoduje gołębie i zaprasza go na swój ślub. Niemiecki hodowca ucieszył się i zaszczycony zaproszeniem przyjął je. W prezencie ślubnym podarował polskiemu koledze zegar konstatujący. Od tego momentu ich relacje znacznie się zacieśniły i stali się prawdziwymi przyjaciółmi. Po przeprowadzce do Pyrzyc w 2000 roku, Artur wybudował nowy gołębnik i postanowił poważniej zająć się hodowlą gołębi pocztowych. Niemiecki przyjaciel bardzo motywował go w tym postanowieniu i oferował swoją pomoc. Praktycznie co rok przywoził mu po około 40 młodych gołębi, na których Artur budował i opierał swoje stado. Ptaki oraz wsparcie merytoryczne otrzymane od Karstena doprowadziły go do pierwszych sukcesów lotowych. Jego lotniki plasowały się coraz wyżej na listach konkursowych, a już w 2004 roku przodowały w Oddziale i Okręgu. Rok później również były wysoko, a dwa lata później wygrywały już praktycznie wszystko. Passa ta trwała do 2009 roku. Wówczas Artur skupił się na budowie obecnego domu i nie miał na tyle dużo wolnego czasu, by móc odpowiednio zająć się gołębiami. Artur otwarcie przyznaje, że wszystkie ówczesne sukcesy zawdzięcza właśnie niemieckiemu przyjacielowi. Docenia jego materiał oraz cenne rady i wskazówki dotyczące metod pracy z gołębiami. To właśnie Karsten nauczył go ostrej selekcji, która jest metodą podnoszenia wartości lotowej stada. Zdecydowanie bardziej doświadczony, niemiecki hodowca wprowadził polskiego kolegę w arkana sztuki hodowlanej i odkrywał przed nim kolejne aspekty związane z hodowlą, karmieniem i lotowaniem gołębiami pocztowymi.
Zarówno nowy dom, jak i kompleks gołębników powstały w 2011 roku. Paradoksalnie gołębie wprowadziły się do gołębników dwa tygodnie wcześniej, niż Artur z rodziną do swojego nowego domu. Dorosłe lotniki przeniesione zostały na nową posesję w kwietniu. Pomimo zmiany gołębnika, opisywanemu hodowcy udało się zamknąć wszystkie kategorie lotowe oraz zająć 5. miejsce w Oddziale. W rywalizacji gołębi młodych był już bezkonkurencyjny i wywalczył tytuł Mistrza Oddziału. Przenosiny dorosłych lotników do nowego gołębnika zazwyczaj wiążą się ze sporymi stratami. Podobnie rzecz się miała i w tym przypadku. Pyrzycki hodowca przyznaje, że stracił wówczas bardzo dużo, nierzadko świetnych lotników, które odznaczały się i wygrywały loty na szczeblu Okręgu (na przykład super samice 1, 188, czy 717). Na szczęście z pomocą niemieckiego przyjaciela udało mu się odbudować stado i wrócić do rywalizacji.
Do kolejnego przełomu w historii tej hodowli doszło w 2018 roku. Artur doszedł do wniosku, iż posiada już na tyle poukładane życie prywatne i zawodowe, że może poświęcić gołębiom nieco więcej czasu i uwagi. Mając zapewnioną stabilność życiową na zadowalającym go poziomie postanowił zrobić coś dla siebie. Postawił sobie za cel, osobiście poznać hodowców lotujących na najwyższym światowym poziomie. Od kolegi Damiana Brańczyka z Oddziału 0121 Góra dowiedział się o spółce lotowej Fuchs & Wolf, których gołębie świetnie spisywały się w jego hodowli. Podczas wystawy w Kassel, właśnie w październiku 2018 roku udało mu się osobiście poznać tych niemieckich hodowców z polskimi korzeniami. Bardzo dobrze im się rozmawiało i zakupił od nich parę późnych młodych po ich najlepszych lotnikach. Dodatkowo zamówił 20 wiosennych młódków przeznaczonych do lotowania. Przywiezione wiosną młode lotniki okazały się być bardzo odpornymi (jako nieliczne nie zachorowały na chorobę młodych) i wytrwałymi lotnikami. Z całej dwudziestki zginął tylko jeden gołąb, który rozbił się o okno. Reszta została oblatana i zaliczyła wszystkie trzy loty konkursowe gołębi młodych, w których Artur uczestniczył. Za namową kolegi z Oddziału cała dziewiętnastka trafiła do rozpłodu. Dzisiaj pyrzycki hodowca nie wyklucza, że część z nich może na nowo wrócić do drużyny lotowej w przyszłym sezonie. Współpraca z teamem Fuchs & Wolf trwa do dzisiaj. Poza wspomnianymi młódkami, Artur nabył od nich również niezwykle cenne gołębie rozpłodowe. Między innymi wyproszoną wręcz córkę Abrahama, syna Jack Pot’a, czy córkę Glorii. Ponadto kupił jeszcze kilka młodych po ich najlepszych lotnikach, jak na przykład siostry z 2016 roku – 1703 oraz 1702, nazwane na cześć amerykańskich tenisistek odpowiednio Serena i Venus, które łącznie wylatały aż 11 x 1 konkurs! Opisywany hodowca posiada córkę jednej z nich i syna drugiej. Na chwilę obecną w rozpłodzie ma niespełna 40 oryginalnych gołębi z tej niezwykle utytułowanej hodowli.
Opisując hodowlę Artura Zambrzyckiego nie sposób nie wspomnieć o kolejnym niemieckim mistrzu lotowania gołębiami pocztowymi. Jest nim mieszkający w Jerstedt Dieter Meyer. Żywa legenda sportu gołębiarskiego za naszą zachodnią granicą. W swojej hodowli osiągał wyniki godne pozazdroszczenia przez większość hodowców. W 2016 roku wywalczył 3 tytuły mistrzowskie na szczeblu federalnym! Pomimo tego, iż zachodniopomorski hodowca poznał go dopiero w 2019 roku, to aktualnie jest z nim bardzo blisko związany. Zarówno w kwestiach hodowlanych, jak i prywatnych. Opisuje go jako niezwykłego człowieka, zawsze chętnego do pomocy i traktuje go jak członka własnej rodziny. Początkowo zamówił u niego 20 młodych do lotów, a odbierając je dokupił jeszcze 10 gołębi rozpłodowych. Panowie przypadli sobie do gustu i nawiązali nić porozumienia. Gdy lekarze zalecili Dieterowi zaprzestanie hodowli, Artur nieśmiało zapytał, czy mógłby odkupić od niego również starsze gołębie. Te z tak zwanej wyższej półki. W odpowiedzi dostał kontakt do Kazima Celika, od którego on sam kupował gołębie. Początkowo zamówił od niego 6 gołębi, ale przy odbiorze dokupił jeszcze 4. Sam przyznaje, że apetyt rósł mu w miarę jedzenia i domówił jeszcze dzieci, sprzedanych do Chin, najlepszych lotników, które triumfowały na szczeblach Oddziału i Regionu.
Bardzo dużym i cennym wzmocnieniem stada naszego bohatera okazały sie gołębie od Marcina Bochenka. Jednorazowo w 2019 roku sprowadził od niego około 40 sztuk młodych do lotów. Ptaki te bardzo dobrze się pokazały i Artur pokłada w nich spore nadzieje na przyszłość. I w tym przypadku wspólna pasja hodowlana zauwocowała bliską przyjaźnią. Dzisiaj koledzy wymieniają się gołębiami i wspólnie doradzają sobie w tematach stricte hodowlanych.
Budując swoje stado, pyrzycki hodowca sięgał również po pojedyncza sztuki od rodzimych mistrzów sportu gołębiarskiego. W jego gołębnikach znajdują się gołębie od tak znanych i utytułowanych hodowców jak chociażby: team Brańczyk – Ulczok, Ryszard Czuba, Krystian Kahler, Zygfryd Klein, Andrzej Kurman, Marcin Paluch, Józef Tokarz, czy Marek Trzaska. Ponadto posiada kilka oryginałów od zachodnich hodowców, jak między innymi: Norbert Peeters, R.M. Klement, C.G. Gebhart oraz stacja hodowlana Natural.
Dzisiaj musimy przyznać, że Artur Zambrzycki na przestrzeni kilku ostatnich lat, zrobił potężny postęp hodowlany i jest na etapie budowania nowej drużyny lotowej. Fundament jego hodowli stanowią ptaki z wyżej wymienionych źródeł. Posiadając tak wartościowe gołębie rozbudował stado rozpłodowe, ponieważ chce dokładnie przetestować posiadane ptaki. Jak do tej pory wszystko idzie po jego myśli. W tegorocznej rywalizacji gołębi dorosłych wygrał wszystkie oddziałowe klasyfikacje i z nieoficjalnych danych wynika, że będzie bardzo wysoko w klasyfikacjach okręgowych. W swoim macierzystym Oddziale 0307 Pyrzyce został Mistrzem we współzaodnictwach z całości, z "pięćdziesiątki", gołębi rocznych, derby, GMP, Intermistrzostwo oraz kategoriach A, B, C, D i M, zarówno z „pięćdziesiątki”, jak i z całego spisu. Ponadto jego gołębie indywidualnei uplasowały sie na pozycjach: 1. lotnika gołębi dorosłych, 3. lotniczki gołebi dorosłych, 1 lotnika gołębi rocznych i 1. lotniczki gołębi rocznych. Dodatkowo wartym odnotowania jest fakt, iż jego gołąb o numerze rodowym PL–0307–20–2219 wywodzący się z ptaków Dietera Meyera, po czterech, z z pięciu zaplanowanych lotów konkursowych na Międzynarodowym Wspólnym Gołębniku Mazury jest 2. Asem lotowym! W kolejnych lotach konkursowych plasował się na następujących pozycjach: 563/1670 gołębi, 27/1248 gołębi, 1/1200 gołębi oraz 3/451 gołębi. Lot finałowy został zaplanowany na niedzielę 13 września, a wspomniany lotnik PL–0307–20–2219 należy do głównych faworytów.
Artur Zambrzycki
74-200 Pyrzyce
ul. Władysława Reymonta 6
+48 512 159 130
azambrzycki@interia.pl
Liczba wyświetleń: 65590
Strona utworzona przez:
Stanisław Górski
tel. +48 782 647 937